piątek, 17 lipca 2015

Rozdział 7

- Jak to nie masz ?! - krzyknęłam.
- Przykro mi Tess. Nowy towar będzie dopiero w przyszłym miesiącu. - odpowiedział spokojnie Dan, mój dobry kumpel
- Mam to w dupie. Nie interesuje mnie jak to zrobisz, ale chcę go widzieć jutro ! Inaczej pożegnasz się ze swoim małym biznesem. - powiedziałam
- Dlaczego ci tak zależy ? Zachowujesz się tak, jakby od tych tabletek zależało twoje życie.
Bo zależy. 
- Wiszę komuś kasę, a dzięki nim ją łatwo zdobędę. - odparłam wymijająco
Nie chciałam spowiadać się Danowi z tego co robię. On załatwia mi tylko prochy gdy trzeba. Nie powinien się mieszać.
- Niech zgadnę. Chcesz podać to jakiemuś gościowi, przespać się z nim, a potem zaszantażować ? - Zaczął krążyć po pomieszczeniu
Szlag. Zawsze był ciekawski. Kiedy pierwszy raz postanowiłam zrobić coś takiego zwierzyłam mu się. Teraz wiem, że nie warto mu ufać. To zwykły krętacz.
Westchnęłam głośno. Nie lubiłam wdawać się z nim w dyskusje. Wolałam załatwić to szybko.
- Wybacz mi, ale nie tym razem. Chyba, że wolisz mocniejsze niż zwykle. -  pokazał mi jakieś opakowanie
Przeczytałam szybko ulotkę. Zaśmiałam się.
- Przecież tym bym mogła kogoś uśpić na dobre kilka dni. - mruknęłam
- Niech ci będzie, Carter. Spuszczę ci cenę o połowę.
Chyba zależało mu, żebym kupiła to gówno. Cóż. Zawsze mogę zaryzykować i pójść bez ubezpieczenia. Tylko, że wtedy na pewno się połapią, i będzie koniec ze mną. Musiałam podjątoć szybką decyzję.
- Dobra. Ile chcesz ? - zapytałam po dłuższej chwili
- 1500. - odpowiedział
- Ile ?! - krzyknęłam
- Bierzesz czy nie ? - niecierpliwił się
Wyjęłam z portfela banknoty. Niech stracę. Niedługo będę miała dziesięć razy więcej. Co z tego, że wszystko pójdzie do Zacka.
- Interesy z tobą to przyjemność. - uśmiechnął się łobuzersko
Lekko zdenerwowana opuściłam  pomieszczenie. I pomyśleć, że człowiek, który sprzedaje nielegalnie różne leki pracuje w aptece. Chore.
Pojechałam do domu. Musiałam obmyślić plan na dzisiaj. Jednocześnie zapoznałam się bliżej z ulotką tego świństwa, które kupiłam od Dana. Najchętniej posłałabym całą piątkę tych pajaców do diabła, ale jeszcze nie teraz. Są mi potrzebni. Udało mi się wykombinować jakąś sensowną dawkę, czyli pół tabletki na łeb powinno wystarczyć. Zaśmiałam się. Biedni chłopcy. Jakaś dziwka szprycuje ich chuj wie czym, żeby zdobyć kasę. Taa, jestem straszna. To nie moja wina, że Mellissa uczepiła się jakiegoś One Direction. To jej wina ! Kolejny napad śmiechu. Może i mam coś z głową.
Zadzwoniłam jeszcze do Harry'ego, żeby zapytać, czy nasze spotkanie wciąż aktualne. Klub ten sam co ostatnio. Hm, ciekawe czy pamiętają. Stawiam, że nie. Zaczęłam się powoli szykować. Założyłam jedną ze swoich seksownych sukienek. Zrobiłam makijaż. Po skończeniu przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam jak typowa dziwka, którą z resztą jestem. Podobało mi się to. Nie wiem dlaczego, pomyślałam o tym co zrobiła by moja ciocia widząc mnie w takim stroju. Pewnie dostałabym szlaban i została odcięta od świata. Teraz mam gdzieś, co o mnie myślą. Jestem jaka jestem. Nieliczni tylko próbują mnie zmienić. Na przykład Mellissa. Myśli, że da radę dokopać się do tej kruchej i grzecznej dziewczyny. Naiwna. Fakt, jest moją managerką, ale również przyjaciółką. Nie będę jej posłuszna absolutnie we wszystkim. Mam swoje życie. Ci One Direction, też nie są idealni. Wygooglałam ich. Mają parę historii z narkotykami. Cóż, w innym życiu może mogłabym się z nimi zakumplować.
Skończyłam swój wewnętrzny monolog i zabierając torebkę z potrzebnymi rzeczami wyszłam z mieszkania. Nie zastanawiało mnie gdzie jest Brit. Nie interesowałam się jej życiem. Mogła robić co chciała, póki nie wchodziła mi w drogę. Przyjaźnimy się, ale nie lubię, gdy miesza się w moje sprawy.
Znowu będę musiała udawać obrzydliwie miłą. Na szczęście już niedługo. Chcę tylko załatwić porachunki z Zackiem. Potem znowu będą tą samą wredną suką, którą zawsze byłam. A to się chłopak zdziwi.

2 komentarze: